No OK… nadeszła wiekopomna chwila 🙂 Dzidziulka numer 2 urodziła się. Judytka urodziła się w środę 28.08. W przeciwieństwie do Łucji, której narodziny były całonocną walką, Judy przyszła na świat w tempie ekspresowym. 14.35 dostałem smsa od żoneczki, że się „zaczyna”… a o 15.50 malutka już była z nami. 🙂
No… jest radość… z tego naszego maluszka. Bo – w przeciwieństwie do Łucjobzika, który ważył blisko 3600 g. Judytkownik jest maciupeńki 🙂 w chwili urodzenia miała 2810 g.
No OK… ja wiem, że rodzą się mniejsze bobasy a i większych jest co niemiara.
Ale wróćmy do tematu…
Mamusia Olusia wraz córeczką nr 2. zostały jeszcze jakiś czas w szpitalu. Wiadomo nikt by ich nie wypuścił w godzinkę po porodzie. Ale nie musiały zostawać na oddziale zbyt długo. Wczorajszy piąteczek był więc pod znakiem wielkiego come backu. 🙂
Trzeba było zatem zacząć przygotowania… A trochę ich było. Na pierwszy ogień poszedł baner powitalny i balony. Na kartce bristolu napisałem: Witamy w domku Mamusiu Olusiu i Judytko. A Łucja odbiła na plakacie swoje rączki. Przyznaję, że początkowo miałem sporo obaw, czy z połączenia Bzikulca i farb plakatowych nie będzie jakieś katastrofy… na szczęście nie było…. 🙂
Potem dmuchałem balony… A Łucja dopingowała… a właściwie podawała nowy balon mówiąc: „tata ten” …. „tata ten”…
W międzyczasie trzeba było umyć podłogę… I zrobić zakupy… I pojechać do babci Maryni (mamy Oli) po upieczony sernik dla położnych 🙂 Żeby coś miały dobrego na osłodę pracy. Wyglądał apetycznie 🙂 A znając umiejętności kulinarne teściowej smakował zapewne jeszcze lepiej.
Pozostały jeszcze kwiaty… Szybki kurs do kwiaciarni… I myk gotowy bukiecik ze słoneczników, które są ulubionymi kwiatkami żoneczki.
Kiedy wszystkie punkty checklisty zostały odhaczone, można było jechać do szpitala.
Łucja też pojechała. No i zrobiła tam furorę 🙂 Wszystkie panie, które pracują na oddziale ginekologiczno – położniczym były zachwycone 🙂 (a może to było takie kurtuazyjne, w końcu żoneczka jest ich koleżanką z pracy 😛 ) No… i wróciliśmy…
I w tym poszerzonym składzie działamy 🙂
Hm… tylko przydałby się jakiś mały update…
W końcu Tatusiek Łucuszka jest od teraz (a nawet o 9 miesięcy dłużej) również tatuśkiem Judytki… a kto wie jakie inne niespodzianki czekają za następnym zakrętem??? 🙂
Na Instagramie zmiany wprowadzone. Profil to od teraz „Tatusiek Łucuszka Inc.”
(czyli Tatusiek Łucuszka i spółka) I w podobnym klimacie będzie się od teraz zwał ten blog 🙂 A na koniec jeszcze jedno zdjęcie….
PS. Aaaaa i jeszcze byłbym zapomniał. 🙂 W komentarzu pod jednym z ostatnich postów było pytanie o prezenty dla mamusi Olusi po powrocie do domu. Tak… tak… były i prezenty. Dla Mamusi i dla Łucyjki. Mamusia dostała paczuszkę kosmetyków z Douglasa (balsam do ciała, olejek do masażu i płyn do kąpieli) oraz ręcznik z wyhaftowanym napisem „mama”. Łucyjka dostała zestaw ciastoliny Play Doh z serii „kuchennej”(dokładnie zestaw do robienia lodów) oraz książeczkę z serii „mądra mysz” pt. Zuzia i nowy dzidziuś. Był też prezencik dla Judytki. Bodziak z kotkiem w stroju astronauty i angielskim napisem, który można przetłumaczyć „jestem centrum tatusiowego wszechświata”. Dobra koniec tego postscriptum… 😀