Z kupowaniem w szmatexach jest jak z disco polo. Pozornie to wielki obciach, siara nie z tej ziemi i w ogóle dno dna i pół kilo mułu. Ale kiedy przychodzi co do czego, okazuje się, że co drugi Polak zna na pamięć kawałki typu: Ona tańczy dla mnie, Jesteś szalona, Przez twe oczy zielone, czy Ruda tańczy jak szalona. Podobnie jest ze szmatexami. Niby wszyscy (lub prawie wszyscy) zarzekają się, że tam nie chodzą, to jednak dziwnym trafem, każdy wie, gdzie taki sklep się znajduje, kiedy są w nim fajne promocje itp.
A jak to wygląda w przypadku zakupów dla dziecka?
Powiem tak: Jestem absolutnie za 🙂 Nie ma nic złego w kupowaniu ciuszków dziecięcych w second handach. Przecież na forach sprzedażowych również handluje się używanymi ubrankami. A często kosztują one dużo drożej niż na szmatach. Nam udało się kilka razy upolować naprawdę świetne ubranka. Głównie sukienki. Ale nie tylko. Najfajniejszymi rzeczami, jakie kupiliśmy w szmatexie były kurteczki i śpiworki. To z takich zimowych ubranek. A na lato… krótkie spodenki.
Polecam zatem każdemu takie zakupy. Jest tylko jeden warunek: trzeba wiedzieć, kiedy wyruszyć na łowy 🙂 Najlepiej poczekać na promocje typu: -75% albo wszystko po 5 zł 🙂
My tak robimy… I zawsze z pozytywnym skutkiem.
To tyle, jeśli chodzi o szmatexowe przemyślenia. A jak to wygląda u Was? 🙂