Miesiąc minął nam jak z bicza strzelił a ja zabierałem się za pisanie posta jak pies do jeża. No, ale w końcu jestem. Melduję się i jestem gotowy przynajmniej w kilkunastu słowach na krzyż opowiedzieć o tym, jak to nam się udało wejść w przedszkolne życie. No trochę nam Covid namieszał i nic nie jest takie, jak dawniej… No, ale u nas nie jest tak źle, jak pokazywały media. W kilkugodzinnych kolejkach nie musieliśmy stać. Ale do sali wejść nie możemy. Tyle dobrze, że rodziców wpuszczają do szatni, bo przecież w innych miejscach w Polsce rodzice dzwonią na dzwonek i panie przychodzą po dzieci pod główne drzwi.
Czy to jest mądre? Trudno powiedzieć jednoznacznie. Jasne, przez tę całą pandemię niektórzy wpadają w „koronoję”, (korona paranoję) ale jednak jakieś minimum odpowiedzialności za siebie i innych trzeba mieć.
Oczywiście dzieciaczki mają mierzoną temperaturę, ale przecież my w pracy też mamy. Przynajmniej od tego tygodnia. (kiedy liczba dziennych zakażeń przekroczyła 1000) Ale przecież nikt nie powiedział, że każdy zarażony będzie gorączkował. No… ale od bliskiego kontaktu z termometrem (bezdotykowym) jeszcze nikt nie umarł… Także tego…
No dobra… Przejdę dalej. Oczywiście ten cały reżim sanitarny wymusił pewne zmiany. Dzieci nie mają dostępu do niektórych zabawek, są pewne ograniczenia w leżakowaniu itp. itd. Ale ogólnie rzecz ujmując nasze przedszkole (i wszystkie inne myślę też) funkcjonują dzielnie. Nabrały rozpędu, wiatru w żagle…. i cała machina się kręci. Dzieciaczki dzielnie chodzą i jest git.
A jak Łucja? Ano Łucja całkiem nieźle. Weszła w klimat. Choć poranne rozstania są ciężkie, toczymy mniejsze lub większe walki, to jednak najogólniej mówiąc naprawdę daje radę. Panie ją chwalą i gratulują nam. Wiem, że to brzmi jak przechwałki 🙂 Ale na serio… Bardzo miło jest słyszeć, że Twoje dziecko jest bardzo dobrze przygotowane do przedszkola, że jest samodzielne, rezolutne, nie wymaga zbytniego niańczenia, szybko się uczy itp. 🙂 No dobra… Dość… Bo co sobie o mnie pomyślicie 🙂
Że ja taki nieskromny…
Przez pierwszy tydzień nie gadała zbytnio o tym, co się dzieje w przedszkolu. Przez drugi chyba w sumie też…. A potem… Nagle…
Zaczęło się śpiewanie piosenek i wierszyków… Albo pokazywanie tańców.
Właśnie teraz słyszę z drugiego pokoju: jedzie pociąg, jedzie pociąg a pociągu dzieci… 😀
W zeszłym tygodniu było pasowanie na przedszkolaka. Oczywiście ze względu na Koronkę nie mogliśmy uczestniczyć, ale mamy zdjęcia i przynajmniej tyle mogliśmy zobaczyć 😉
Przed nami kolejne miesiące… Co nam przyniosą?
No na pewno powrót żoneczki do pracy.
Wtedy będzie się działo…
Będzie kolorowo 🙂 Ale damy radę…
Poza tym Judyta miała roczek a raczej roczkową imprezkę 🙂
No i nasz mały Dżudidsen zaczął chodzić.
Tyle newsów.
Na dziś koniec. Do następnego razu.
PS. Mam nadzieję, że tym razem szybciej napiszę 😛